Szkockie gorzelnie słodowe rodem z XXI wieku

W historii gorzelnictwa było kilka okresów wzlotów i upadków, wyraźnego boomu, jak i potężnego przestoju. Obecnie, od kilku lat, obserwujemy stały wzrost zainteresowania i popularności whisky na świecie. I nijak się to ma do wszystkiego, co na międzynarodowej arenie się dzieje.

Szkocja rośnie w siłę

Ostatni okres boomu przyszedł dość szybko po trudnych latach 80-tych XX wieku. W zasadzie świeży powiew lat 90-tych już dawał nadzieję na lepsze jutro. Co prawda, w Szkocji powstało wtedy „jedynie” dwie nowe gorzelnie (Kininvie i Arran), ale zawsze to jednak coś. Jednakże, gdy spojrzymy na obecny wiek i na ruchy odnośnie nowych projektów w samej tylko Szkocji, możemy złapać się wręcz za głowę. Otóż w latach 2000-2021, w samej tylko Szkocji, powstało aż 38 nowych gorzelni! I to uwzględniając li tylko gorzelnie whisky słodowej! Imponujące, nieprawdaż?

Nie zasypiać gruszek w popiele

W Szkocji wiedzą jak podejść do tematu prosperity. Szczególnie, gdy mowa o gorzelnictwie w kontekście whisky. Zresztą, Szkocja od wieków produkcją whisky przecież stoi, to i nie dziwi, że w tak spektakularny sposób ów przemysł się tam w ostatnich latach rozwija. Tym bardziej, że do głosu zaczynają dochodzić „starzy” i „nowi” gracze. Począwszy od Irlandii, poprzez Anglię, na bardziej „egzotycznych” kierunkach kończąc (dajmy na to Indie, Izrael, Tajwan, czy, co oczywiste, Japonię i Stany).

Moda na malty

Wiadomo nie od dziś, że najpopularniejszym i najlepiej się sprzedającym rodzajem whisky była od zawsze whisky typu blended. Ten trend jednak powoli się zmienia. Konsumenci są coraz bardziej świadomi, a co za tym idzie – oczekują nieco więcej. Czasami, choć niekoniecznie zawsze – za podobną lub odrobinę wyższą, acz nie przesadzoną cenę. Stąd rozwój rynku w kategorii single malt whisky, wyraźny wzrost oferty tejże, ale i coraz większy wybór bastard maltów, blended maltów, czy nawet, uważanych dotychczas za koneserską ciekawostkę raczej, niezależnych bottlingów.

Lowland

Wśród regionów, które dominują jeśli chodzi o nowe gorzelnie jest Lowland. Do niedawna region ten, znany z najłagodniejszej szkockiej whisky, przodował jeśli chodzi o produkcję grain whisky (4 gorzelnie przodujące pod względem rocznej produkcji – Cameronbridge, Girvan, North British i Strathclyde). Gorzelni słodowych było jak na lekarstwo (Auchentoshan, Glenkinchie i mniej znany Bladnoch). Asumpt do rozwoju dał zakład Daftmill w 2005 roku. Od tej pory, poza wspomnianą Daftmill, swą historię rozpoczęło pisać aż 11 destylarni. I to wcale nie koniec!

Highland

W Highland, największym regionie produkcji whisky, w XXI wieku powstało najwięcej gorzelni. Na początek zbudowano maleńką Abhainn Dearg (rok 2008), a potem… A potem to już poszło! Do roku 2021 zbudowano tu, poza Abhainn Dearg, aż 16 nowych destylarni. Przy tym jednak warto wspomnieć o dwóch, które należałoby potraktować nieco inaczej. Otóż pierwsza z nich to Edradour No2, czyli drugi zakład istniejącej od 1825 roku pierwotnej Edradour (zwiększenie produkcji, także mocno torfowej wersji whisky Edradour – Ballechin). Druga zaś to legendarna Brora, która tkwiła w niebycie od 1983 roku i została odbudowana kosztem 3 lat pracy i nakładem finansowym rzędu 35 milionów funtów.

Speyside

Region Speyside od zwsze był ceniony za delikatne, gładkie whisky. Tutaj może nie obserwujemy jakoś niezwykle wzmożonych ruchów, ale do 2021 roku wybudowano tu także dwie ciekawe gorzelnie – są to Dalmunach z 2015 roku i Ballindaloch z 2014 roku. Ta pierwsza to część portfolio Chivas Brothers – nie dziwi więc rozmach i wielkość produkcji (ponad 10 milionów litrów destylatu rocznie!). Ballindalloch zaś jest dużo mniejsza, skromniejsza, o nieporównanie mniejszych mocach przerobowych.

Campbeltown

Springbank i Glen Scotia – dwie bardzo znane i niezwykle ważne w ogólnym rozrachunku gorzelnie dzielnie przez dziesiątki lat znosiły trudy dźwigania historycznej wartości całego regionu Campbeltown. Od 2004 roku zyskały pomoc w postaci niewielkich rozmiarów wdzięcznej destylarni Glengyle, której whisky (blended – Mitchell’s i single malt – Kilkerran) już od jakiegoś czasu zdobywają serca i podniebienia entuzjastów whisky. Pierwotnie założona w 1872 roku, od 1925 roku musiała czekać na ponowną szansę. Jak widać, nawet po bez mała 80 latach można sięgnąć do korzeni i zbudować nowe nie gardząc wcale starym.

Wyspy

Jeśli chodzi o szkockie wyspy – dużo tu torfu i legendarnych wręcz gorzelni. Choć ograniczone pod względem powierzchni, trudno dostępne komunikacyjnie oraz, dość często, z surowym klimatem, wyspy dostarczają takich whisky, których stworzyć nie potrafi nikt inny. Dlatego też już w 2005 roku na Islay powstała Kilchoman, dziś już niemal klasyk. Dlatego swych sił na tejże wyspie od 2017 roku próbuje Ardnahoe. A poza tym właściciele Arran na swej wyspie zbudowali Lagg (rok 2019), by przenieść doń produkcję swej torfowej Machrie Moor. Zapowiadają się ekscytujące lata na szkockich wyspach…

Po 2021 roku

Uporządkujmy – w samej Szkocji w latach 2000-2021 (a w zasadzie 2004-2021) powstało aż 38 nowych gorzelni whisky słodowej. Do tego dodajmy dwie „zbożówki” w Lowlands – Starlaw z 2010 roku i Reivers z 2021 roku. Spytacie – co dalej? Oj, dużo, naprawdę dużo. Powstało lub powstaje szereg nowych, niekiedy naprawdę interesujących zakładów. Ile? Na tę chwilę przynajmniej kilkanaście! Czyż to nie świetna wiadomość?

Co i gdzie

W Campbeltown planowana jest budowa gorzelni Machrihanish w Kintyre (rozpocząć się ma w 2023 roku). W Lowland znajdziemy Eden Mill w St Andrews (otwarcie w 2023 roku), Port of Leith w Edynburgu (2023) i Rosebank w Falkirk (działała w latach 1840-1993, reaktywacja prawdopodobnie w 2023 roku). W Highland od 2022 roku działa najdalej na północ wysunięta gorzelnia 8 Doors, poza tym są jeszcze Benbencula (na wyspie o tej samej nazwie, otwarcie możliwe w 2023 roku), czy Isle of Barra (również na wyspie o tej samej nazwie). W Speyside nowiutkie są Dunphail w Forres i The Cairn (otwarta w 2022 roku). Na Islay ożywione ruchy – reaktywacja słynnej Port Ellen, budowane są Portintruan (Elixir Distillers chce ją otworzyć w 2024 roku), w planach są także Ili (nieopodal Port Charlotte) i Laggan Bay). Jak widać – praca wre!

Przyszłość „starego-nowego”

Nowe zawsze przynosi świeży powiew. Nowe zawsze jest jakimś innym, niekiedy ponownym, otwarciem. Reaktywacja Rosebank, Brory, czy Port Ellen może być odgrzewanym kotletem, wszak poprzeczka stoi naprawdę wysoko. Z drugiej zaś strony to dobrze, że sięga się po to, co obrosło we wszak niemałą już legendę. Nastąpi konieczna weryfikacja, i tyle. Zobaczymy jak będzie, posmakujemy. Niezależnie od efektu – tak, czy siak – sytuacja win-win.

Przyszłość całkiem „nowego”

Jak to będzie z całkowicie nowymi projektami – nie wiadomo. Trudno wróżyć z fusów. Tym bardziej, że konkurencja nie śpi. Wszak nie tylko Irlandia podnosi się z kolan. Generalnie naprawdę sporo dzieje się na świecie. Sporo bardzo dobrych inicjatyw. Na ten przykład – jedna z whisky z izraelskiej Milk & Honey z Tel Avivu zdobyła tytuł „Whisky of the Year” 2023 na World Whiskies Awards. A to już coś znaczy. Świat idzie do przodu. Przepycha się łokciami. Naprawdę idzie nowe.

Czy nie za dużo?

Jest popyt, jest podaż. Zauważmy, że część nowych szkockich projektów to takie nieco eksperymentalne mikro-gorzelnie (np. Dornoch w Highland, z roczną produkcją na poziomie zaledwie… 25 tysięcy litrów destylatu). Te dużo większe, choćby wspomniana już Dalmunach, mogą śmiało zostać końmi pociągowymi pod blendy. Pamiętajmy – im większy wybór, im większa konkurencja – tym bardziej zróżnicowane produkty, lepsze zarówno jakościowo, jak i, co nie mniej ważne, także cenowo. Finalnie dla konsumenta – to tylko lepiej. Można by rzec – chwilo trwaj!

Po więcej historii zapraszamy na kukunawa.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *