|

Caperdonich, czyli „Tajna Studnia” Speyside

Caperdonich należy, a w zasadzie należała do jednych z najmniej znanych szkockich gorzelni. Jej krótka i dość przygnębiająca historia, w której zakładowi zabrakło zarówno wielu argumentów, jak i, po prostu, szczęścia stanowi dla każdego z nas ciekawą lekcję. Lekcję, dzięki której w przyszłości będzie można uniknąć problemów, z którymi borykała się Caperdonich, jedna z nie do końca odkrytych tajemnic Speyside…

James Grant „The Major” i Caperdonich

Na pomysł wybudowania gorzelni Caperdonich wpadł człowiek-legenda świata whisky, niejaki James Grant „The Major”. Grant odziedziczył po ojcu i wujku zakład Glen Grant znajdujący się w małym miasteczku Rothes w Speyside. Dodajmy, że zakład ten prosperował naprawdę znakomicie, zarówno przed, jak i w trakcie „rządów” Granta. Dodatkowo, w ostatniej dekadzie XIX wieku zaobserwowano duży boom na whisky. Dlatego też Grant postanowił wybudować nową destylarnię.

Glen Grant No2

Grant zrealizował swój zamysł w 1898 roku. Gorzelnia, która do historii przeszła pod nazwą Caperdonich, pierwotnie nazywała się Glen Grant No2. I to z kilku łatwych do wyjaśnienia przyczyn. Raz – stanęła tuż przy Glen Grant, po drugiej stronie ulicy. Dwa – jej głównym zadaniem było uzupełniać zasoby Glen Grant w dodatkowe destylaty przy mocno rosnącym popycie. Dlatego też, przynajmniej w momencie swego „poczęcia”, była niczym innym jak duplikatem zakładu Glen Grant.

Pierwszy upadek

Niestety, w interesach nie dzieje się jak w bajkach, boom na whisky jak szybko przyszedł, tak szybko odszedł, toteż Glen Grant No2, po zaledwie 4 latach działalności, musiał zamknąć swe podwoje. Co prawda od tego pamiętnego 1902 roku w gorzelni nadal użytkowane były piece, słodownie i magazyny, jednakowoż dwa tutejsze alembiki stanęły na, jak się później okaże, ponad 60 lat!

Krach na rynku whisky na przełomie XIX i XX wieku

Bezpośrednią przyczyną ogromnego spadku popytu na whisky na przełomie XIX i XX wieku był tzw. „Pattison Crash”. Wywołała go firma Pattison, Elder & Co., niezależna rozlewnia, która w wyniku nieuczciwych praktyk (głównie zawyżanie cen i wartości aktywów, przepłacone inwestycje, marnotrawienie majątku) ogłosiła bankructwo w 1898 roku. Bracia Robert i Walter Pattison trafili do więzienia, a upadek ich firmy wywołał efekt domina. Zaufanie do producentów whisky spadło, tak samo jak i popyt, mnóstwo firm współpracujących z braćmi Patttison zbankrutowało, wiele gorzelni zamknięto lub zlikwidowano. Glen Grant No2 był jednym z najbardziej poszkodowanych w tym względzie zakładów.

Dziesiątki lat oczekiwań i nadziei

Trudno to sobie wyobrazić, ale Glen Grant No2 pozostawała w uśpieniu w latach 1902-1965. Przetrwanie dziesięcioleci w oczekiwaniu na lepsze czasy zapewniła Glen Grant No2 jej pierwotna imienniczka, ochoczo korzystając z urządzeń w swej „filii” (poza alembikami oczywiście). Aż w końcu nadeszły te nieco lepsze dni…

Nowe otwarcie

W latach 1952-1977 właścicielem gorzelni Glen Grant (tej pierwotnej) była firma, która stanowiła kooperację destylarni Glen Grant, The Glenlivet, BenRiach i Longmorn. W 1972 roku przyjęły one wspólna nazwę The Glenlivet Distillers Ltd. To właśnie ta firma zdecydowała o ponownym otwarciu Glen Grant No2 w 1965 roku.

Przyczyny próby wskrzeszenia

Dlaczego The Glenlivet Distillers Ltd. postanowili ponownie uruchomić siostrzaną gorzelnię Glen Grant? Oczywiście z powodu kolejnego boomu na whisky, tym razem mającego miejsce w latach 60-tych XX wieku. Szczególną rolę odniósł w tym wypadku ogromny wzrost sprzedaży whisky Glen Grant we Włoszech.

Problemy z nazwą

W 1977 roku dokonano także zmiany nazwy na Caperdonich przez wzgląd na problemy natury prawnej (prawo zabraniało używania tej samej nazwy dla 2 różnych gorzelni). Nie pomogła więc słynna rura łącząca obie gorzelnie, którą dostarczano spirytus do Glen Grant, a w której to częstokroć miejscowi wiercili otwory, którymi to podobno „częstowali się” destylatem w ilościach po dziś dzień nie do oszacowania…

Etymologia nazwy

Nazwa Caperdonich to zangielszczony gaelicki zwrot „Tobar Domhnaich” oznaczający „Sekretną/tajną studnię”. Pomysł nie był zbyt oryginalny – nazwę zaczerpnięto (nomen omen) od nazwy źródła, z którego zakład czerpał wodę (Caperdonich Burn).

Decyzja o modernizacji Caperdonich

Zaraz po wznowieniu produkcji w Caperdonich jedna para alembików wytwarzała około 1,3 miliona litrów gotowego destylatu rocznie. To było jednak mało, toteż zdecydowano się na rozległa modernizację destylarni. Wszakże potencjału gorzelni nie brakowało.

Modernizacja i automatyzacja

W 1967 roku dodano drugą parę alembików (ogrzewanych parą), dzięki czemu roczna wydajność wzrosła do około 2 milionów litrów destylatu. Poza tym zdecydowano się na nowoczesne rozwiązania, nowy tzw. tun room (pomieszczenie, w którym zachodzi fermentacja) oraz automatyzację, dzięki czemu do obsługi pracy w Caperdonich wystarczały zaledwie 2 osoby (po jednej osobie przy fermentacji i destylacji)! Słód w 1/3 pochodził z Glen Grant, reszta z zewnętrznych źródeł.

Era Seagram

W latach 1977-2001 gorzelnią zarządzał kanadyjski koncern Seagram. W tym czasie gros produkcji trafiało do whisky blended, przede wszystkim do Chivas Regal, ale także do Passport, Queen Anne i Something Special. W międzyczasie, w 1985 roku, przywrócono alembiki w identycznym kształcie jak te w Glen Grant. Niestety, po nieudanych inwestycjalch w branżę rozrywkową Seagram musiał sprzedać gorzelnię w 2001 roku.

Pernod Ricard – ostatni właściciel

W 2001 roku od upadającego Seagram gorzelnię Caperdonich zakupili Francuzi z Pernod Ricard. Niestety, koncern ten już w rok później podjął decyzję o zamknięciu Caperdonich wraz z Allt-A-Bhainne, BenRiach i Braeval). Był rok 2002, podaż była większa, niż popyt, jednakże w Caperdonich znów wierzono, że uda się przetrwać kolejny okres uśpienia…

Rozbiórka, wyprzedaż i ostateczny koniec

Caperdonich nie przetrwał jednak próby czasu i nie podniósł się już po raz drugi w swej historii. Gorzelnię sprzedano w 2010 roku firmie Forsyth’s, która działa w branżach: przemyśle naftowo-gazowym i napojów alkoholowych (produkuje m.in. urządzenia dla destylarni, czyli alembiki, zbiorniki fermentacyjne, etc.). Forsyth’s ostatecznie zburzyło destylarnię, alembiki sprzedano Belgom z gorzelni Owl i Szkotom z zakładu Falkirk, część zbiorników fermentacyjnych zaś powędrowało na samą północ Szkocji, do destylarni Wolfburn.

Profil aromatyczno-smakowy

Założeniem Glen Grant No2/Caperdonich było naśladowanie 1:1 profilu destylatów z oryginalnej Glen Grant. Nie do końca jednak tak było. Owszem, była to lekka, kwiatowa, słodka whisky, w której jednak dominowały nie jabłka (jak w Glen Grant), tylko gruszki, poza tym było w niej więcej kremowości i intrygująca nutka mięty. Dodatkowo wytwarzano tu owiane tajemnicą również destylaty torfowe. I to równocześnie.

Co zdecydowało o upadku?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie co zdecydowało, że Caperdonich przestał istnieć. Najprościej powiedzieć – ekonomia. Za duża podaż w stosunku do popytu. Nierentowność. Wszak gorzelnie najczęściej upadają nie dlatego, że ich destylaty są marnej jakości. Po prostu nie opłaca się ich dalej utrzymywać, i tyle. I tak też było najpewniej z Caperdonich, gorzelnią, która w momencie swego upadku była jedną z najnowocześniejszych w Szkocji…

Bottlingi

Bottlingi Caperdonich, szczególnie w wersji torfowej, są coraz rzadsze i tym bardziej pożądane. W zasadzie próżno już szukać bottlingów oficjalnych, których było jak na lekarstwo. Pozostają niezależni bottlerzy. Podobno część starych magazynów gorzelni przetrwała i znajdują się w nich beczki. To by tłumaczyło niedawne oficjalne bottlingi torfowego i nietorfowego Caperdonich w serii Secret Speyside wydanej przez Pernod Ricard. W każdym razie – butelki Caperdonich to świetna inwestycja, zaś jej legenda zapewne przetrwa dłużej, aniżeli właśnie one…

Po więcej historii zapraszamy na kukunawa.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *