Braeval. Na tej samej wysokości co Dalwhinnie.
Braeval jest kolejnym „dzieckiem” boomu na whisky, który rozpoczął się w latach 60-tych XX wieku. Zbudowana, by zaspokoić popyt na mieszaną whisky, do dziś jest to jedna z naprawdę niewielu szkockich gorzelni, które niezwykle rzadko wydają na światło dzienne oficjalne bottlingi własnej słodowej whisky. Tajemnicza, więc tym bardziej intrygująca…
Geneza powstania
Historia Braeval zaczęła się tak naprawdę w 1949 roku. A w zasadzie nie tyle zaczęła… Otóż w tymże roku kanadyjski koncern Seagram zakupił za okrągłe 85070 funtów firmę Chivas Brothers. Gdyby nie to wydarzenie prawdopodobnie Braeval by nie powstała. Seagram musiał zapewnić dostawy gotowych destylatów do mieszanki Chivas Regal. To właśnie dlatego Kanadyjczycy zbudowali kilka własnych zakładów, w tym także Braeval.
Położenie gorzelni
Braeval powstała w 1973 roku pod nazwą Braes of Glenlivet. Usytuowana w sercu regionu Speyside, Ballindalloch, Banffshire, w wiosce Chapeltown of Glenlivet, blisko wioski Knockandhu, na wyżynach Moray, w pobliżu gór Cairngorm. Wioska ta ma kilkusetletnią historię, przez dziesięciolecia stanowiła schronienie dla prześladowanych katolików i…przemytników whisky. Najbliżej stąd do gorzelni Tamnavulin, Knockando i The Glenlivet.
„Kłopoty” z nazwą
Jak już wspomniałem pierwotną nazwą Braeval była Braes of Glenlivet. Wyjaśnić ją można dwojako. Raz – jest tożsama z nazwą grupy szczytów leżących na północny zachód od wzgórz Ladder Hills (północno-wschodni kraniec Grampianów) i na południe od słynnej doliny Glen Livet. Dwa – zawiera człon „Glenlivet”, który ówcześnie funkcjonował jako synonim dobrej jakościowo whisky (zabieg ten stosowało wiele gorzelni sąsiadujących z (The) Glenlivet, destylarnią, pod sukces której mniej znane zakłady po prostu się „podpinały”).
Zmiana nazwy
Seagram nazwę gorzelni Braes of Glenlivet zmienił w 1994 roku. Przyczyn było kilka. Oficjalnie chodziło o to, by destylaty z Braes of Glenlivet nie kojarzyły się z tymi pochodzącymi od większego i silniejszego konkurenta. Po drugie kierownictwo samej The Glenlivet miało już dość wykorzystywania jej nazwy do promocji przez inne zakłady i chciało ustalić zasady na drodze prawnej. I tak Braes of Glenlivet przekształcił się w Braeval.
Etymologia nazwy Braeval
Większość nazw szkockich gorzelni czerpie z nieprzebranych zasobów umierającego (niestety) języka gaelickiego. Braeval poszedł nieco inną drogą. Nieopodal gorzelni ciągną się przepiękne lasy usytuowane wśród cudownej urody wzgórz i jezior. To one noszą nazwę Braeval. I to od nich swe miano wzięła sama gorzelnia, początkowo założona jako Braes of Glenlivet…
Początkowe lata
Już w pierwszym roku swej działalności w Braeval zainstalowane były 3 alembiki. Kolejne 2 dołączył w 1975 roku, zaś w 1978 roku dodano kolejny. Warto podkreślić, iż do dziś pracują one pełną parą, a wśród nich znajdziemy 2 destylatory typu wash still i 4 typu spirit still. A wracając do początków – istnieje anegdota mówiąca, iż pierwszy zacier powstał w gorzelni jeszcze przed założeniem na niej dachu! No ale czegóż się nie robi dla prezesa Seagram, który osobiście przyjechał na inspekcję nowego zakładu…
Tradycja w Braeval
Tradycja w Braeval widoczna jest w zasadzie tylko na „powierzchni”. Otóż na dachu gorzelni zainstalowano charakterystyczne pagody, które jednakowoż służyć miały li tylko jako dekoracja. Wszak w Braeval nigdy nie zainstalowano podłóg do słodowania jęczmienia.
Jedna z najnowocześniejszych
Patrząc z perspektywy lat 70-tych XX wieku Braeval była jedną z najnowocześniejszych ówcześnie destylarni. Jedna z pierwszych w pełni zautomatyzowanych destylarni w Szkocji, w których, co więcej, wszystkie potrzebne urządzenia do wyprodukowania świeżego destylatu mieściły się w jednym pomieszczeniu. I do tego nowoczesne alembiki zasilane parą. Seagram szedł zdecydowanie z duchem czasu.
Czyżby najwyżej położona?
Braeval leży na wzniesieniu, którego wysokość to 355 m.n.p.m. I choć uważa się, że jest najwyżej położoną destylarnią w Szkocji, na identycznej średniej wysokości umiejscowiona jest inna szkocka gorzelnia – leżąca w Highland Dalwhinnie.
Podobieństwa i różnice z Allt-a-Bhainne
Podobnie nowoczesną, w pełni skomputeryzowaną gorzelnią co Braeval jest Allt-a-Bhainne. Powstała zaledwie w 2 lata po narodzinach Braeval w dokładnie tym samym celu – by zapewnić zapasy destylatów do mieszanek z portfolio Chivas Brothers (Chivas Regal, Passport, 100 Pipers). W 1997 roku Braeval zmodernizowano podobnie jak Allt-a-Bhainne – tak, by całość produkcji mogła obsługiwać jedna osoba. Jednakowoż Braeval dostarczał destylaty także innym, zewnętrznym podmiotom, całość zaś produkcji Allt-a-Bhainne lądowała w blendach z dossier właściciela.
Upadek Seagrama. Pernod Ricard
W latach 90-tych XX wieku Seagram przekombinował z inwestycjami w branże rozrywkową. W efekcie upadku tegoż giganta jego aktywa pochodzące z branży spirytusowej podzieliły między sobą koncerny Diageo i Pernod Ricard. Ten ostatni ostatecznie przejął pieczę nad Braeval w 2001 roku i właścicielem gorzelni pozostaje do dziś.
„Czas posuchy wody łaknie…”
Pernod Ricard, wkrótce po przejęciu Braeval, postanowił ją zamknąć. Stało się to w październiku 2002 roku. Wraz z Braeval koncern uśpił także gorzelnie: Allt-a-Bhainne, BenRiach, Caperdonich i Glen Keith. Los Caperdonich jest już przesądzony, na szczęście reszta gorzelni przetrwała. Światowa koniunktura na whisky się poprawiła, toteż Pernod Ricard ponownie uruchomił Allt-a-Bhainne (w 2005 roku), a w 3 lata po niej, w lipcu 2008 roku, to samo uczynił z Braeval.
Historia najnowsza. „Portfolio”
Z najnowszej historii wiadomo niewiele. W 2012 roku w zakładzie pojawiła się nowa, 9-tonowa kadź zacierna ze stali nierdzewnej. O portfolio jako takim także skąpo. To znaczy ni mniej, ni więcej, iż jako takie nie istnieje. I w najbliższym czasie nie zanosi się, by ów status miał się zmienić.
Nieliczne bottlingi
Pierwszy oficjalny bottling słodowej Braeval miał miejsce w 2017 roku. Była to 16-letnia single cask whisky z naturalną mocą beczki 54,7% ABV limitowana do 288 butelek. W 2019 roku w serii „The Secret Speyside Collection” ukazały się kolejne 3 rzadkie i stare bottlingi – 25, 27 i 30-letni. Poza tym Braeval znaleźć można w nielicznych niezależnych bottlingach od Signatory, Cadenhead’s i Douglasa Lainga oraz pod marką Deerstalker, której właścicielem od 1994 roku jest firma Aberko Ltd. No i oczywiście w blendach z portfolio Pernod Ricard…
Garść faktów
O alembikach wspominałem – jest ich 6 (2 wash stills, 4 spirit stills). Roczna produkcja waha się między 4,2 a 4,5 miliona litrów czystego destylatu. Fermentacja jest długa i trwa 74 godziny. Gotowy, nietorfowy słód dostarcza firma Crisp Malt. Woda do destylacji pochodzi ze źródeł Preenie Well i Katie’s Well (ciekawostka – lokalizacja gorzelni jest ściśle związana właśnie z tymi ujęciami wody), do chłodzenia zaś z Pitilie Burn (wraz z gorzelnią Aberfeldy). Braeval nie posiada własnych magazynów, toteż gotowy new make o mocy 68-70% ABV trafia do cystern, które przewożą go do Keith i tam beczkują w amerykańskim dębie po bourbonie.
Czyż nie warto zasmakować tajemnicy?
Choć bottlingów Braeval/Braes of Glenlivet było w historii gorzelni jak na lekarstwo, nie znaczy to, że mamy do czynienia z pośledniej jakości whisky. Jej łagodny, kremowy, kwiatowo-miodowo-waniliowy charakter, z lekko pikantnym finiszem na pewno przypadłby do gustu niejednemu miłośnikowi słodowej szkockiej. Pozostaje mieć nadzieję, że Pernod Ricard kiedyś się „zlituje” nad nami i stworzy choćby szczątkowe dossier zakładu. A póki co, Braeval stanowić będzie coś na kształt Świętego Graala świata whisky…
Po więcej historii zapraszamy na kukunawa.pl